To już chyba ostatni wpis.

27 sierpnia, 2011

Jak to zwykle z blogami bywa, świetny start, a później już tylko długo długo nic. Mamy sobotę 27ego sierpnia, za 3 dni o tej porze będę już w połowie drogi do Moskwy.

Dzisiaj spotkała mnie cudowna niespodzianka. Jak co rano, po omacku nasypałam sobie płatki do miski otwierając wczesniej po drodze do kuchni laptopa, bo jakos przyzwyczaiłam się do oglądania 10 minut jakiegoś bliżej nieokreślonego filmu podczas jedzenia śniadania. Po minucie wracam, siadam na kanapie, patrze na ekran a tutaj.. internet wrócił! Szkoda, że dopiero po 2 tygodniach na 3 dni przed moim wyjazdem, no ale lepiej późno niż wcale.

W czwartek w południe Anna poleciała na swój nowy kontrakt w Taipei. Z naszej ogromnej trzy osobowej „paczki” zostałam tylko ja i Hanna, jakoś tamtego dnia coś się skończyło i sama zaczełam się pakować. Będę okropnie tęsknić za dziewczynami.. ale Anna mieszka niedaleko Klagenfurtu, także nic tylko wsiąść w pociąg, a Hanna zaprosiła mnie do siebie do Phoenix, ponadto podzielając mój entuzjazm w kwestii zwiedzenia paru innych stanów poza Arizoną, już nie moge się doczekać 🙂

W tak zwanym międzyczasie dobiłam sędziwego wieku, w którym mogę już legalnie spożywać alkohol na całym świecie hehe.. korzystając z pewnych udogodnień, które tu mamy, miałam swoją urodzinową kolację, a później bardzo krótki fragment urodzinowej imprezy.. niestety obecne w klubie, że się tak wyrażę „nietrzeźwe rosjanki” bardzo działały mi na nerwy, ciągle kogoś popychając lub rozlewając swoje drinki na nasze torebki. Tak więc aby zapobiec podniesieniu mojego ciśnienia do stanu, w którym wylalabym którejś coś na głowe – postanowiłyśmy się udać na afterparty do sławnej na całym świecie restauracji MC Donald.

—–

Ostatnie dni były bardzo ciężkie dla mojej głowy, a właściwie to głównie dla włosów hehe.. Najpierw spaliłam sobie spory kosmyk lokówką (w pewnym momencie zorietowalam się, ze widze moj kosmyk w lokówce mimo iż wcale nie trzymam jej przy głowie..). Później miałam teoretycznie krótki i łatwy katalog, ale! Założyli mi te oto perukę, typowo chińska stylizacja :

Była straaasznie ciasna, więc po 15 minutach zaczeła mnie boleć głowa jak podczas migreny 😡 Ale moga być fajne zdjęcia, strasznie podobał mi sie ten patent z wodą, nie wiem co tam wrzucali, że sie tak dymiło i bulgotało, ale fajny efekt.

Nastepnego dnia miałam testy, i oczywiście fryzjer wymyślil sobie jakąś misterną konstrukcje na mojej głowie, a jak to z moimi wlosami, które waż tonę bywa, żeby upięć je do góry, trzeba się troche napracować. Zaczesali mi je tak mocno, że prawie oczy mi wyszly na wierzch.

Natomiast w tę środę miałam razem z Hanna i 3 innymi modelkami z ESEE „ulubiony” przez nas wszystkie rodzaj pracy czyli „hair job”. Strasznie sie wszystko długo ciągneło, od 8.30 do 21.30, ale pokaz był całkiem spoko. Chociaz moje włosy raczej by się z tym nie zgodziły.

Przed samym pokazem przy poprawkach byłam już poważnie przerażona, bo mój fryzjer psikał na mnie już chyba drugą butelkę lakieru i przypiekał go na mojej głowie prostownicą, więc oprócz dymu, słyszałam skwierczenie, a moje wlosy przyklejaly się do płytek prostownicy. Usłyszałam za to chinsko-angielskie „dziękuję, jestes bardzo profesjonalna”, ale jakoś wcale nie poprawiło mi to samopoczucia, więc pokazałam mu na migi, że jak wróce do domu i moje włosy bedą sie nadawały tylko do obcięcia, to znajdę go i uduszę 😛 Ale skończyło się na tym, że drugi tydzien z rzędu mój warkocz roznosi za sobą zapach spalenizny ^^

A tak na dowidzenia, przesyłam moje najwspanialsze udawane chińskie uśmiechy z październikowego Oggi.

X

12 sierpnia, 2011

Już bliżej niż dalej do powrotu do Polski. Powroty zawsze są fajne, ale już wiem, że będę tęsknić za  Chinami. Zdecydowanie nie należe do grupy modelek „O matko Chiny, nigdy wiecej!” być może dlatego, że jestem w Shanghaju a nie np w Guanghzou. Tutaj każde wiekszemiasto to inny świat, „Hong Kong to nie Chiny” np słysze bez przerwy.  Biorąc pod uwage ilość mojej pracy tutaj, śmiem  wątpić, że kiedyś tu wróce.. ale może Pekin, może jeszcze inne miasto, a może kiedyś.. kto wie.

W tzw miedzyczasie odwiedziłam Hanghzou gdzie miałam pokaz.. niestety nie polubiłam ekipy z tamtejszego oddziału naszej agencji.. okropnie mnie wkurzyli na wstępie, przyjechałyśmy wieczorem, w raczej kiepskim stanie bo gniotlysmy sie w busiku 3 godziny, a klimatyzacja padła, nikt nie miał makijażu, obcasów, booka, kompozytów, ja np byłam w moich wdzięcznych surferskich spodenkach i.. jak przyjechalysmy glodne jak wilki marząc głownie o prysznicu i kolacji (ktorej jak sie okazalo mialysmy nie dostac bo nikt sie tym nie zajal), przyszła bookerka i dosłownie byla gotowa siłą nas zatrzymać przed wyjściem z vana bo MUSIMY iść do biura na CASTING.. doh.. „nie nie klient sie nie przejmuje ze wygladacie jak wygladacie..” bosko. Po 15 min stwierdzilysmy, ze jak nie pojdziemy to nas nigdy nie puszcza do tego hotelu, wiec zebralysmy sie zeby miec to z glowy.

Ale! Hotel w ktorym nas umiescili wynagrodzil nam nasze „cierpienia”. Bylo to dosc zabawne bo wczesniej rozmawialysmy na ten temat wyrażajac swoje nadzieje, że nie bedziemy spac z karaluchami pod poduszka oraz ironizujac ze „napewno bedziemy w hotelu 5 gwiazdkowym”. Koniec koncow tam też wylądowałyśmy 🙂

widok z okna:

Bardzo.. fioletowy makijaż.. 😛

Wszystkie wygladalysmy dosc zabawnie, ponieważ pokaz okazał się  być czymś w rodzaju pokazu dyplomowego studentow ichniejszej szkoły artystycznej (chyba z projektowania ubioru i wizażu były 2 klasy) oraz był to tez konkurs i akurat moja „kreacja” zajela 2 miejsce 🙂  

Marnowanie czasu w naszym vanie mnie dobija.. srednio wychodze z domu ok 9 rano i wracam kolo 18 i w miedzy czasie wychodze z auta jakies 6 razy na 10-20 minut. Chyba zaczne sie uczyc do egzaminu, zeby nie marnowac potem wolnego czasu w Polsce ^^

Znalazlam w google pictures zdjecie prezentujace 2 rzeczy za ktorymi napewno bede okropnie tesknić! (może nie za tymi przerazajacymi maskami :P)

Na pierwszym planie szaszłykowe tofu i meatballs, kazde w jakze wysokiej cenie w przedziale 50 groszy-1.2 zł, a strasznie to sycące! Natomiast z tyłu w zaparowanej „skrzynce” sa tzw „dumplings”, nic innego jak nasze kluski na parze, tylko tutaj wypelnione roznymi rzeczami np warzywa, grzybki, dżem, jajka.. nie wiem co jeszcze, boje sie, że natrafie na jakiś kosmiczny smak 😀

Ale nic nie przebije bubble napojów.. a tego juz totalnie u nas nie ma 😦

Chińczycy głównie pija herbate z mlekiem z bubbles (nie wiedzialam na poczatku dlaczego co druga osoba na ulicy trzyma taki kubek z czyms czarnym i co to wogole jest:P)

Okazało się, że menu owych hmm nie wiem jak to nazwać.. miejsc gdzie można kupić bubble napoje 😀 jest dość szerokie. Kawa, kakao, herbata, herbata z mlekiem, napoje mleczne, jogurty, lemoniady (oczywiscie wszystko na milion sposobów, z ciastkami, z pudingami, z żelkami, z owocami, zaleznie od tego co się pije) Oczywiście głównym punktem programu są „bubbles” czyli te czarne kuleczki, które są czymś w rodzaju żelek z tapioki (jest to jakiś rodzaj mąki).

Moje ulubione to herbata jaśminowa z bubbles i żelkami kokosowymi, jagodowy jogurt z calymi jagodami, oraz oczywiście wszystkie rodzaje kaw.. na dodatek wszystko jest tak tanie, że nic tylko pić i pić!:P

Jestem rowniez już uzalezniona od suszonych bananow i suszonych słodkich ziemniaków ❤

——————

A tu pare innych zdjęć, po części ukazujących pogodowe anomalia 😉

IX

19 lipca, 2011

Jakoś tak pochłoneła mnie codzienność, że nie miałam o czym pisac..  Powtarza się schemat tzn czekam na liste castingow, ktora pojawia sie około godziny 21.30, od swięta kolo 20, następnie zamulam jeszcze pare godzin zbierając siły na prysznic i czekając na odpowiednią godzinę, żeby rozpocząć mało przyjemny proces zasypiania, zakłócany głównie przez klimatyzator, ktory strasznie trzeszczy oraz swiatło (bo Inna boi sie ciemnosci wiec chociaz w korytarzu musi sie palić:P). Budze sie koło 5-6, przez kolejne 2 godziny nie moge spac, a pozniej kolo 8 znow zasypiam, aby po 30-45 minutach obudzil mnie budzik.

Płatki – laptop – makijaż – oczekiwanie na magiczny telefon od Lisy lub Endersona pt. „Halo? Agata? – Yes. – Ok, downstairs for casting, thanks. beeep… beeep..” – klucze – torebka – book – woda – 24 pietra windą..

Pozniej blizej nieokreslona liczba castingów i do apartamentu.. a, no i co drugi dzien oddaje sie mojemu ulubionemu zajeciu czyt. – wyruszam do Century Mart, aby spedzic kolejna godzine na oglądaniu roznych dziwnych opakowan z duzego Chinskiego supermarketu, conajmniej jakby nagle mialo mnie oswiecic coz kryje sie za tymi wszystkimi znaczkami..

Co charakterystyczne, mają tutaj niezliczne ilości różnego typu „snacks” i wszystko w wersji „suszone”, nawet  kawałki kurczaka, rybek itp. Ale jest też mnóstwo suszonych owoców i bardzo baaardzo dużo przeróżnych orzeszków, nawet nie wiedzialam, że aż tyle rodzajów istnieje.

Mialam dzisiaj natomiast okazje sprobowac kolejnych 3 rodzajów tofu i nie powiem, naprawde smaczne! Bardzo wygodny lunch,  mozna go kupic prawie wszedzie, dostaje sie kubeczek, do którego wkładamy patyczki, na które nabite są kawałki wybranego przez nas tofu, troche to wygląda jak takie małe szaszłyki.

———————

Tak w ramach oderwania się od codzienności, wybrałyśmy się z dziewczynami na mały „shopping” do kolejnej krainy tysiąca i jednej chińskiej rzeczy, tym razem w kategorii „ciuchy, buty, torebki i biżuteria prawie za darmo”. Z 6 pieter przebrnełyśmy przez 1,5 zastanawiając się nad tym, dlaczego utknełyśmy już na pierwszym na 2 godziny? Okazało się, że w większości sklepików można było się targować, a czasem wręcz sprzedawcy lazili za nami 15 minut, abysmy wystukały na kalkulatorze swoją cenę. Anna okazała się być bardzo zdolną negocjatorką 😉

Nie obeszło sie oczywiście bez „czy moge sobie zrobic z Wami zdjecie?” od jakiejś Chinki, więc wykorzystałyśmy jej męża, żeby zrobił nam jeszcze po jedym każdym aparatem 😛

O, a tu taki gratis na naszej stacji metra…

A tak z innej beczki, ostatnio jechalismy z Endersenem gdzies daleeeko na casting, za mostem był już bardzo fajny widok na centrum z daleka, swoją drogą zanosiło się na deszcz, co jest tutaj bardzo długim i mrocznym procesem, który kończy się wielką chmurą na ulicy, ogólną ciemnością i czymś w rodzaju mgły.

Mieszkam dokladnie po 2 stronie ulicy, naprzeciwko rzucającego się w oczy budynku na pierwszym zdjęciu powyżej (tego na samym srodku). Jest to Hotel Pullman, 9ty co do wielkości hotel na świecie (226 metrow) i jeden z najwyższych budynków w Shanghaju (aczkolwiek chyba poza pierwsza 10).

Calkem przydatny drogowskaz do apartamentu w razie W ^^

VIII

13 lipca, 2011

Dzisiaj mija chyba 12sty dzień od mojego przylotu, mam za sobą 7 dni castingów i po dniu dzisiejszym pierwsza prace.

Oprócz tego, że nie było łatwo jak na start, to zapewne każda modelka życzylaby sobie tutaj takiej pracy (w sensie atmosfery). W prawdzie z 10 osobowej ekipy tylko 1 chlopak „komunikowal się” odrobine w jezyku angielskim, ale jakos daliśmy rade, skończylismy po 5 godzinach zanim zemdlałam z gorąca w tych puchowych kurtkach i płaszczykach 😉

A własnie dlatego ciezko – nie dość, że ruchomość w takowych „baleronach” jest dość ograniczona, to jeszcze musieli mnie spinac klamrami z tylu, wiec praktycznie nie moglam sie ruszać, co nie sprzyjalo wymyslaniu nowych poz dla tych kilkudziesieciu, czy tam stu kurtek. W efekcie chyba wszyscy byli zadowoleni (oprocz mnie jak zwykle), a na koncu każdy robil sobie ze mna zdjecie ^^.

Nie bardzo pasowaly mi do tych w koncu malo eleganckich okryć wierzchnich moje dwie fryzury z serii „lekko weselne” . Nie mniej jednak wrocilam zadowolona i nawet wytrzymalam dzielnie moje pierwsze 5 godzin stania w miejscu w 10 cm szpilkach.

Podczas lunchu wszyscy mieli ze mnie niezły ubaw, ponieważ ochoczo zgodzilam sie na „Chinese food” zamiast MCdonalda, wiec zamowili mi to co wszystkim, ku mojemu przerazeniu przyniesli mi te 2 patyczki i jedz tu czlowieku! Posmiali sie 5 minut jak z uporem maniaka dlubalam wsrod ziarenek ryżu, aż w końcu ktoś się zlitował i ruszył w poszukiwaniu ratunku dla mnie, no i dostalam.. jakas mala porcelanowa lyzeczke, ale zawsze coś. Owa „chińszczyzna” składała się z kurczaka (ten w panierce byl ok, ale tego z czerwona skora nie sprobowalam), czegos co chyba bylo grzybkami z orzeszkami (bardzo smaczne), tofu (yy bezsmakowe to nie bylo, ale raczej nie moj gust jesli chodzi o game przypraw :P), malo ciekawych ogorkow i wydaje mi sie ze ziemniaków.. tzn tak przynajmniej smakowaly te cienkie paseczki które najwyrazniej zostały stworzone przez duże oczka tarki, no i obowiązkowo pół kilo ryżu w osobnym pudełku 😛 Ogolnie nie najgorzej 😉

Później spedziłam kolejne 2.5 godziny w autobusie wracając z „siangsiu” (chyba Changshu czy jakos tak), niestety spoznilam sie 5 minut do agencji, gdzie byli jeszcze wszyscy oprocz ludzi od finansow, wiec nie moglam im zostawic pieniedzy, nastepnie zeszlo mi jakies pol godziny na lapaniu taksowki, żeby o 19 w koncu zabawic do apartamentu i zjesc bananowego omleta 😛

Po drodze stwierdziłam, że może sklece jakieś małe „co mysle o Chinach po 12 dniach”..

Napewno jak widać na zdjeciach, maja fantastyczne drogi i kosmiczne rozwiazania komunikacyjne, jak rownież każda sygnalizacja swietlna opatrzona jest licznikiem (takim jak te 5 ktore robi wielka furrore we Wrocławiu na najwiekszych skrzyżowaniach) co bardzo ułatwia życie 😉

Niestety, tak samo jak w Turcji czy Maroko, nie dorobili się jeszcze zasad ruchu drogowego. Dobrze ze chyba jest chociaz zakaz uzywania klaksonow po 22 (cos kolo tego), bo nie dałoby sie spać.

Ogromna ilość ludzi jeździ na rowerach, a jeszcze więcej na tzw vespach? Czy innych motorkowatych pojazdach, które w większości wyglądaja jakby miały 50 lat. Maja tu na ulicach nawet specjalne wydzielone mini pasy ok 1,5 metra szerokosci. Generalnie jest to ogromnie zabawny widok, szczególnie w przypadku kobiet, które popylają na nich na szpilkach w długich kwiaciastych spodnicach + w kasku, w bojowej pozycji niczym z żużlowego toru.

Tak poza tym, wszystko tu wygląda jakby było „stare”, mimo tego, że ciaglę WSZĘDZIE coś sie buduje, gdybym znalazła liste najbogatszych Chinczyków mogłabym sie założyc, że w pierwszej dziesiątce jest producent dźwigów. „wszędzie” to zdecydowanie zbyt słabe określenie na ich ilość, dodatkowo wszystko pokryte jest szaro burymi rusztowaniami, na których bałabym się stanąć. Oprczócz tego, że nie ma tu słońca i wiecznie jest szaro i ponuro (najladniej jest wieczorem jak swieca wszystkie kolorowe neony), to wogole nie ma tu żadnych kolorów. Elewacyjnym wyskokiem na skale krajowa jest brzydki „brunatno-miedziany” kolor.

(tak jakby naszych rodzinnych architektow interesowalo Chinskie budownictwo to prosze):

Ale dzis odkrylam cos kolorowego przy dworcu autobusowym, nawet bym sie wybrała, gdyby nie fakt, że sama huśtawka przyprawia mnie o mdłości:

Jeśli chodzi o jedzenie – potwierdzam po dzisiejszym dniu, mlaskaja bez przerwy i bekają co chwila 😉

Ale Chińczycy w kwestii mentalności (jak narazie) przypadli mi bardzo do gustu. Ponad to dzięki temu jacy są czuje sie tu niesamowicie bezpiecznie, a nie mysle głównie o trzymaniu kurczowo torebki pod pachą, żeby czasem mi ktos portfela nie wyjał, albo ze jak wieczorem spaceruje to ktoś zaraz mnie napadnie.

A dzień zaliczam do udanych 🙂 szkoda, że jutro tylko 3 castingi, ale do dzieła!:P

Wczoraj wypadły mi weekendowe castingi, więc na dziś przesuneła sie moja wycieczka do ogrodu Yuyuan.

Znudzona troche za wczesnie sie wybrałam i nie załapałam się tym samym na  piekne wieczorne oswietlenie, ale może to i dobrze bo obawiam sie, że moj aparat nie dalby sobie rady w ciemnosciach 😉

Metro okazało się być przyjazne nielicznym turystom, więc po 2 przesiadkach dotarłam na miejsce bez większych przeszkód.

Moja mapka byla malo dokladna, wiec ruszylam w strone uliczki ktora mi sie spodobała i były na niej rozne male sklepiki:

Minełam kilka, az w koncu postanowilam do jednego wstapić… no więc zostałam oszukana i wsyśnięta do wielkiego labiryntu mini sklepików z tysiącem pierdół, z których połowe chcesz kupić! Jak dobrze, że w takich sytuacjach moj rozsadek bierze góre, bo nie starczyłoby mi na wejście do ogrodu 😀 Co nie znaczy że nie kupiłam paru rzeczy, bez których oczywiscie nie moge sie obejść, np fąfastyczne klapki do vana na zmiane:

 

A tu kilka zdjec tego.. wszystkiego 😮 pare kokardek dla B 😉

          

Troche potem jeszcze sie włóczyłam po tych uliczkach szukajac ogrodu, natknełam się na panią, która sprzedawała coś co  zaraz wpadło mi w oko:

okazało się to być bardzo smacznym biszkoptem z rodzynkami 🙂

Dotarlam w końcu do drewnianego drogowskazu dla zagubionych turystów, ale było na nim wszystko oprocz ogrodu. Z pomoca przyszedł mi jakiś sympatyczny młody Chińczyk władający angielskim, który zapytał mnie czego szukam. Okazało się, że byłam już prawie na miejscu 🙂

Zanim zdjecia z ogrodu, wrzuce jeszcze zegarki ktore bardzo mnie rozbawiły 😉

A tu już miejsce docelowe i troche mnie, na poczatku z radoscia przypomnialam sobie o funkcji samowyzwalacza, ale szybko okazało się, że panuje tam ogólna zasada „excuse me, could You take me a picture?”, wiec nie bylo problemu.


A tu już kontynuacja mojego pozaogrodowego spaceru:

Wyobrazcie sobie, ide sobie spokojnie wśrod tłumu i podchodza do mnie 2 nastoletnie Chinki i mówia cos do mnie i pokazuja na aparat, myslalam, ze chca zebym zrobila im zdjecie, ale nie! To one chcialy sobie zrobić zdjecie ze mna!:P No wiec zgodziłam sie zostać tą wątpliwie ciekawą atrakcją turystyczną i ku mojemu przerażeniu owe nastolatki zaczeły sie w szybkim tempie mnożyć i koniec końców stałam tam 10 minut, aż każda zrobila sobie conajmniej 5, na wszelki wypadek jakby zle wyszla ^^

A tu już „prawdziwy” Shanghai:

I tyle byłoby w kwestii wycieczki 🙂

Jutro tylko 3 castingi, także znow sobie pospie 😉

ps. BEDE CIOCIA! <33

ps2. przepraszam za porozrzucane zdjecia ale juz nie potrafie tego ogarnac, a nie bede ladowac ich kolejne 2 godziny 2 raz 😛

VI

7 lipca, 2011

Alo,

Była mała przerwa bo 2 dni z rzedu jakos dużo castingów było i nie miałam siły na pisanie 🙂

Odkryłam dzisiaj, ze mam tu całkiem blisko TESCO, wiec jak troszke odpoczelam po dzisiejszych 8 (!) castigach to zaraz sie tam pofatygowałam 🙂 Zawsze to cos bardziej znajomego. Zakupiłam sobie chałkę i odbyłam całkiem przyjemny chałkowo-mcdonaldowolodowy spacer.

Dzisiaj strasznie dużo czasu spedziłysmy w vanie,  czuje ze znienawidze podroze autem, chociaz tak bardzo je lubiłam. Nie byloby tak zle gdybym nie musiala stanac przed wyborem – dalej gniote sie w szpilkach / zdejmuje szpilki i auto parzy mnie w stopy / biore kolejna pare butow do taszczenia poza torebka i ksiazką.

takie 2 cyknelam z drogi:

Co do castingow – raz jest lepiej, raz gorzej, mam nadzieje ze „zadebiutuje” w pracy w przyszlym tygodniu, bo wiekszosc prac bookuje sie tu z dosc sporym wyprzedzeniem, tzn rzadko zdarza sie casting – praca nastepnego dnia lub za 2 dni, takze na efekty castingow trzeba troche czekac 🙂

Jutro tylko 2 castingi, wreszcie sie wyspie! I bede miala czas na zaplanowanie mojej sobotniej wycieczki do Yuyuan Garden 🙂

I moze wreszcie przekrocze prog jakiegos sklepu z ciuchami 🙂

Jak zwykle jak się objadłam, to mam szampański humor, więc strasznie głośno ze wszystkiego chichoczę 😉

Już wrociłyśmy, ale mogłabym tam zdecydowanie zamieszkać. Dla tych, którzy nie wiedzą, byłam właśnie z Patricia i jeszcze 2 modelkami i 2 modelami w Brasilian Restaurant <dalej buja w obłokach> , zostałam w końcu silnie natchniona w kwestii mojego przyszłego biznesu w kategorii gastronomicznej 😛

Nie wiem od czego zacząć! Chyba nigdy nie byłam na tak pysznej kolacji, śmiem twierdzić, że nawet najlepsze wesele do tej pory sie nie umywa :)) Nie interesuje mnie ile kalorii zjadłam, ani ile mi ubyło z portfela, chetnie zebrałabym się za jakąś godzinkę spowrotem.

Jeśli chodzi o zdjęcia, to niestety uwiecznilam tylko końcówke deseru i nasze zadowolone buzie 😉

No więc odbiegłam troche od reszty, wszyscy wzieli „normal” dinner, a ja bez mięsa, jak się okazało później był to dobry krok, bo nie starczyłoby mi miejsca na inne pyszności 🙂

Zrobiłam totalny mix podzielony na 2 talerzowe rundy, na które zawierały się:

Ziemniaki w formie puree, w talarkach w sosie majonezowym, male ziemniaczki z kielbaskami, makaron w pomidorach z szynką, pomidorki, ogorki itp, jabłka w sosie z orzechami, banan w panierce (moj faworyt <333), brzoskwinia w panierce, spaghetti, jakies miesko ktore smakowało jak rosołowe, o jeju juz nie pamietam co jeszcze.. same frykasy 😀

Pozniej kiedy wracalam z drugim talerzem, dopiero odkrylam miejsce z deserami, odkryciem tym podzielilam sie po powrocie z Patricia, ubolewajac ze nie mam już miejsca, na co powiedziala, że chyba jest tam tez maszyna do lodow – zrobilam taka mine że prawie popłakala sie ze smiechu haha.

Oto część deseru:

To cos co wygląda jak karmel, to zagotowane w puszcze skondensowane mleko! Jest troche fajniejsze niz karmel bo nie jest aż tak gęste i fajnie sie nakłada.

Reszta natomiast miała wersje miesną, i przychodzili do nas co jakis czas Panowie z nabitymi na szpikulec roznymi rodzajami i odkrawali kazdemu ile mial ochote 🙂

Co za cudowne miejsce!

Po wyjściu ukazała mi się lodziarnia haagen dazs, starbucks, a wszystkie te kawiarnie przylegały do centrum handlowego składającego sie chyba tylko z butików takich jak Marc Jacobs, Balmain, Gucci itp, co wyjaśniałoby nieco te (i tak niewielkie za te pyszności) ceny w restauracji.

Przy wyjściu mialam okazje doświadczyć czegoś nowego, a mianowicie stania w ok 20 osobowej kolejce do.. taksówki?

 

A po powrocie kolejna mila niespodzianka, casting lista na jutro, 6 castingów z czego ostatni.. tylko 2 czy tam 3 dziewczyny uwaga uwaga, napis obok… SHOW! <zaciesza>

 

A to my 🙂

IV

4 lipca, 2011

Pierwszy dzien za mną, żyję i nawet nawet moje stopy przezyly 🙂

Pogoda jakas taka o pare stopni przyjazniejsza się wydawala, a moze sie przyzwyczajam..

Pojechałam rano taksówką do biura (swoją drogą przerażają mnie różnego typu pracownicy w rekawiczkach i oslonkach na usta, mam wrażanie, że siedzi na mnie jakiś wielki zaraz). W agencji poczekalam chwile na Radka, spędzając niewatpliwie miło czas na oglądaniu pokazów Victorias Secret, puszczanych na telewizorze zaraz za panią sekretarką.

Polaroidy, filmiki, mierzenie (gosh, wiedza nawet ile mam w obwodzie szyi!), potem Radek zrobil mi wyklad dot makijażu, sposobu ubierania sie, mówiąć, że w różowym moje oczy wyglądają mdło, a moje czarne leginsy „looks cheap” (pomine fakt, że sam kazał mi je założyć 😀 ), ale spoko przyjelam to i jutro ubiore sukienke 😛

Próbuje ogarnąć jakoś chociaż część pracowników, wzbogacilam sie o pare wizytówek:

Pozniej pojechalam na castingi, w sumie tylko dwa, jakies straszne zamieszanie dzis bylo, a na dodatek nie bylo mnie jeszcze na liscie. Poznalam pare dziewczyn z innych mieszkan, w sumie zdecydowanie w kwestii ilościowej przeważają brazylijki. Jest tez bardzo sympatyczna Anna z Austrii, która bardzo ucieszyła się, że na „Austria” zareagowałam „owww skiing! <3” a nie „ohh Austria! Sydney!”.

O 18 miał być casting w biurze, ale nikt nie dzwonil wiec chyba odwolany,  a godzinke temu przyniesli nam liste na jutro:

 

Siedze sobie własnie z Inna, od której planuje pozyczyc rozmówki rosyjsko-angielskie i może nauczyć się czegoś przydatnego. Pije jakieś jaśminowe zielsko z innymi kawałkami trawy, które znalazłam w kuchni, stwierdzając, że jakkolwiek stare nie jest, to w koncu herbata.. z cytryna i słodzikiem da sie wypić 😀

Zreszta, po zjedzeniu „zainfekowanych zapachowo” płatków rano (taak taak, moje płatki, które w bliżej nieokreslonej ilosci zawsze ze soba zabieram, wlozylam do podrecznego wraz z proszkiem do prania <jakims wyjatkowo mocno pachnacym>, co wyjasnia płatki o smaku płynu do naczyń, a juz mialam zwalic na te chińskie!) już raczej nic nie jest mi straszne 😛

 

Asia: Czekałam, aż ktoś zauważy, tak mieszkam na 24 pietrze, wiec raczej rzadko podchodze do okna, na balkon napewno nie wyjde, chyba ze na czworaka powisić pranie 😛

Omlet z jak sie okazało „skrobią kukurydzianą” Patrici,a ktora wlasnie weszla jak go robilam powiedziala „oh what smell so good?”, byl bardzo smaczny, chociaz mialam wrażenie ze nic tam nie ma oprocz jajek ^^

A kalafior bardzo dobry, ziemniaki z serii „stare” chociaz zdziwilam sie, bo skorke maja jak mlode:P

Zwracam troche honor mojej kuchni po tym jak okazało się, że jestem w posiadaniu patelni do smażenia bez tłuszczu 🙂

 

Mam nadzieje, że dzisiaj już zasne jakoś normalnie.. wczoraj o 2 swiecilam jeszcze oczami, a rano trzeba wstac i wygladać jak czlowiek. Jutro start o 10, ale tylko 4 cast 🙂

 

ps. Fajnie, że tyle Was czyta!

III

3 lipca, 2011

Obudzilam się dziś finalnie przed dwunastą (to pewnie przez zmiane czasu i zmeczenie, chociaz i tak kazdy normalny czlowiek pospalby pewnie do pietnastej :P)

Zrobilam dzis kolejne podejście do „marketu”, tym razem sama z dużymi zasobami czasu.

Bardzo cierpie, że chociaz na polowie produktów nie ma angielskich opisów, napewno maja tam różne fajne rzeczy, ale na dodatek wszystko jest pakowane w kolorowe nieprzezroczyste paczki, wiec ciezko nawet zgadywać cóż to.

Zdobylam mąkę kukurydzianą 😡 nie wiem co z tego będzie (dla tych co nie wiedzą o co mi sie tak rozchodzi z tą mąką, to jestem chwilowo na etapie zjadania omletów na kilogramy :P). No coz, moze omlet kukurydziany tez bedzie dobry.

Kupilam jakiś dziwny makaron i biały proszek ktory mam nadzieje jest solą, ziemniaki, ktore ku mojemu zdumieniu trzymaja w takich bialych siateczko-oslonkach jak melonowate owoce ktorych nazwy nie pamietam, żeby sie nie poobijały ^^ Pomidorki, Kalafior.. marchewke.. nie wiem po co, chyba dlatego ze wyglądała znajomo.

I uwaga, główny punkt programu, bo wedle wiodącej zasady kuchennej mojego ukochanego, z nim można zjeść wszystko!:

Dalej nie zdecydowałam się na nic z szerokiego wyboru „tego” :

Natomiast skusiłam się na jakąś degustacje wyrobu pierogo podobnego, nie zwracajac wczesniej zbytnio uwagi na zawartość i powiem, że całkiem to było smaczne.

Ciężko chodzi się tu po mieście, szczególnie biorąc pod uwage moj strach przed zgubieniem się i temperature. Natomiast odbiłam sobie dziś w drugą strone od mojego mieszkania, gdzie tuż zarogiem natknełam sie na MC’donald, KFC i Pizza Hut.

Pozniej wrocilam juz na znajoma mi trase do supermarketu, mijajac po drodze głównie banki i sklepy z telefonami, może wieczorem wezme mape którą zgarnelam na lotnisku i przejde sie na jakis spacer (z nadzieją ze temp spadnie chociaz do 30 stopni).

Strasznie ciągnie mnie do tych ich wszystkich fastfoodowych budek i malych knajpek.. chyba wybiore tą, do ktorej będzie najwieksza kolejka stwierdzając ze duza kolejka = duzo klientow i sprawdzone miejsce i dobre (nie szkodliwe:P) papu.

Nasz „salon”:

I takie tam o:

To chyba tyle z moich malo odkrywczych przezyc dnia dzisiejszego, jutro zaczyna się nowy tydzien, mam nadzieje ze zaraz rano zmaterializuje sie w biurze i będę mogla pozniej jechac już z resztąna castingi 🙂

 

+

II

2 lipca, 2011

Jest nowy blog bo nawet droga oszustwa przeciw blokadzie, na tamtym nie moge napisac posta.

Przyjechalam dzis do mieszkania kolo poludnia tutejszego czasu (jednak jest 6 godzin roznicy). Nie powiem, zebym wypoczela sobie w samolocie, a tego fantastycznego jedzenia to juz wiecej nie tkne. No chyba ze bułe, buły są dobre.

 

A więc zaczne od zdjęć, na początek bardzo oryginalne zdjecie z podrozy:

Nastepnie prezentuje chmurowego zająca, aczkolwiek nie pogniewam sie za wlasne interpretacje:

A dalej Rosja, czyli las, pole, potem dlugo dlugo nic, az do kolejnego lasu, co pieknie zlalo sie w zielona plame:

Rosja part2, przylotniskowa cywilizacja:

A to już mój widok z okna i moje „łoże”:

  

———-

 

Nie wiem, kto wciskal mi bajery, ze Chinczycy mowia po angielsku, ale od kiedy wsiadlam z nimi do samolotu w Moskwie i potem juz tutaj w Shanghaju, to jak babcie kocham nie spotkalam żadnego, ktory zna chociaz 1 slowo, oni nawet nie rozumieja „do You speak english?”. Żeby było latwiej, w sklepie 95% produktow nie posiada w opisie ani pól zrozumialego zdania, tym samym nie znalazlam mąki :< . Jak już jestesmy przy zakupach, oczywiscie wszystkie fastfoodowe rzeczy sa tanie, a mleczko – 3 zlote z hakiem, platki dyszke, jogurty 2-5 zl. Dobrze ze warzywa/owoce przynajmniej daja rade 🙂

Jestem bardzo zawiedziona moją pustą kuchnią. No ale przynajmniej łóżko jest wielkie 😛

W pokoju mieszkam z > INNA

Jest okropny upal, mam nadzieje ze dzisiaj jest jakies apogeum i od jutra bedzie chociaz ciut ciut chlodniej.

 

ps. Przygarne wszystkie wskazowki jak oszukac Chinskie blokady stron 😛